CHORWACKIE WRAŻENIE

Gdy się kończy sierpień i zaczyna szkoła

Emerycka wiara staje się wesoła

Zwyczajem lubelskim od lat kilkunastu

Pędzim za granicę, spokój dając miastu

Nie będę wyliczał, bo rachubę tracę

No i kalkulował zyskam czy zapłacę

W tym roku co łupnia dały nam i Czechy

Jedziem na Chorwację zażyć tu pociechy.

Po drodze Budapeszt jeszcze zwiedziliśmy

Nawet bardzo dobrze no bo błądziliśmy.

Nocleg u Madziarów nie powiem, że lichy

Długą drogą męczy, no i te kielichy.

W drugim dniu padało więc wyjścia nie było

Pilot dobrze mówił, czasem też się piło

Wreszcie jest granica jak dawniej bywało

Szczęście, że walizek sprawdzać nam nie chciało

Przyjechał i drugi autokar z północy

Wiara też w nim rośnie, nic ich nie zaskoczy

Szkoda, że w nim jedzie Henio z „armią” swoją

Obstawę ma przednią niech się inne boją

Jest w nim mój kolega czyli Tadek Bulicz

Gdy chcesz coś od chłopa, to lepiej już zamilcz

Jest tam jeszcze kilku których wspomnieć trzeba

Witek kocha pszczoły, Gienek z łowiectwa kolega

Janusz co Europę rowerem przemierzał

Spóźniał się dość często, ale nie zamierzał

Innych wspomnę później jak się postarają

Paweł mi opowie gdy narozrabiają

I tak ciągle jadąc po chorwackiej ziemi

Pilot opowiadał jak ten kraj się zmienił

Wreszcie gdzieś pod wieczór gdy się ściemniać miało

Jest i hotel NEUM, trafić się udało.

Warunków w hotelu nie poddam krytyce

Jadła pod dostatkiem, spanie jak w lektyce.

Pan Bóg w swym podziale chyba nie miał racji

Bo kupę kamieni przeznaczył Chorwacji.

Lecz w przydziale wody to był bardziej szczodry

Dał im dużo wysep i potworzył fiordy.

Kamień na kamieniu również i na plaży

Nie jednej dziewczynie nadziać się przydarzy

Ale nie widziałem, która narzekała

Wreszcie coś twardego pod majtkami miała

Tego doświadczyłem w trzecim dniu podróży

Henio wygrał tańce chociaż nie miał róży.

Nie będę wspominał, że też coś wypito

Przecież w tej dziedzinie jeszcze nie finito.

I tak trzeba trzymać jeszcze długie lata

Kiedy człek ma zdrowie nie używaj bata

W czwartym dniu wyrusza cała nasza „klika”

Zobaczyć jak żyją ludzie z Dubrownika.

Dubrownik przepiękny ze swych murów słynie

Z perspektywy miasta życie szybko płynie

Jeśli o pływaniu to na dwa stateczki

W jednym nasza wiara a w drugim Kuleczki

Płynąc wokół Lokrum oboma statkami

W konkursie śpiewania przegraliśmy z Kulkami

Marek puścił w obieg pirackie nakrycie

Aby taką fotkę mieć na całe życie.

Lała się na statku miejscowa rakija

Piliśmy ją wszyscy bez użycia kija.

Będąc w grupie Kulki później na audiencji

Muszę stwierdzić klęskę i w tej konkurencji.

Ze wstydu mam przecież czerwone już lica

Lecz wy macie w grupie Gienka i Bulicza

Na wyniku chyba i to zaważyło

W pobliżu nudystów wam się lepiej piło.

W piątym dniu Hwar promem dzielnie zdobyliśmy

By zobaczyć hotel gdzie nie mieszkaliśmy

A, że droga wąska i z rzadka mijanki

Kręcim się tą drogą jak w stadzie kijanki.

Hotel w pięknym miejscu, ale droga licha

Lepiej tu nie mieszkać, wypijmy kielicha.

Miasto Hwar zwiedzamy z jego zabytkami

Wiedząc już za ile w miejscu tym sikamy

Żeby zapamiętać relacje cenowe

Piwo 18-cie, sikanie darmowe

A jeśli nie chciałeś wypić w barze piwa

Sikałeś za euro i strat rosła krzywa.

W szóstym dniu znów w drogę gdzie Krki rzeka płynie

W Parku Narodowym kąpać się przy młynie.

Później zaś pod górę powspinać się trzeba

Przyjechał autokar spożyliśmy „chleba”

Pilotka Ilona modły zanosiła

Zaklinała burzę by nas nie zrosiła.

Lecz przyroda modłów wysłuchać nie chciała

I w mieście Trogine trochę naszych zlała

Teraz namoczeni zdrowo od „sufitu”

Jedziem zwiedzać pałac prościutko do Splitu

Dioklecjan zbudował pałac w czwartym wieku

W środku dziś bałagan po teraźniejszym człeku

Kiedy już zwiedzanie trochę nam dopiekło

Trzeba oddać płyny by nam nie pociekło

Takim to sposobem dzionek skończyliśmy

A wieczorem znowu coś tam wypiliśmy

W siódmym dniu Mostar, przejazd był spokojny

Widzieliśmy efekt religijnej wojny

Islam tutaj teraz bezsprzecznie króluje

Nad rzeką Neretwą bili się te zbóje

W starym domu Turka film tam oglądamy

Z przebranym za Turka zdjęcia robią damy

Gdy już dosyć mamy wrażeń z wojowania

Do Medjugorie jedziem dla odreagowania

Tutaj jak kto umiał tak modlił się szczerze

A, że jest tu biznes to ja święcie wierzę

Na górę objawień droga kamienista

Brukiem ją pokryją, zapłaci turysta

Góry nie zdobyłem, nikt mnie nie zawstydzi

Każdego grzesznika Pan Bóg z góry widzi

Dla ducha już było, trzeba coś dla ciała

Degustacja w polu dobrze się udała

Wiara nakupiła w butelkach słodkości

Gdy się wypić nie da to będzie dla gości.

Po takich zakupach wracamy do bazy

Ale nie bynajmniej spokoju oazy.

I już dzionek ósmy więc się opalamy

Znowu na kamieniach leżą nasze damy

Opalają ciała oraz majtki w kratę

W Polsce by nie chciała choćbyś gnał je batem

Po wieczornych tańcach czas walizy składać

Wypić co zostało, na koniec pogadać

Już dzionek dziewiąty, nastał czas powrotu

W jeziorach plitwickich wylać trochę potu

Popływać stateczkiem, karmić głodne klenie

Chodzić nad przepaścią, podnosić ciśnienie.

Spacer po tych ścieżkach to jest nic strasznego

Trudności tłumaczą SKS kolego.

Szybko odjeżdżamy bo droga daleka

I Madziar z kolegą znowu na nas czeka

Dobrze trafiliśmy, bo po tej kolacji

Pokaz sztucznych ogni to trochę atrakcji.

Co tyczy prezesa co chwalił Orbana

Niech się zajmie kotem bo sprawa przegrana.

Każdy wyjazd szkoli, niesie doświadczenie

Muszę też powiedzieć, że myśmy nie lenie.

Trzeba liczyć na to i mieć tą nadzieję

Że i u nas szybko drogi się wyleje

Będę już pieśń kończył, by Was nie zanudzić

Za jakąś puentą czas już się potrudzić.

A ona jest taka: dzielnie się trzymajcie

SKS nadchodzi, lecz Wy się nie dajcie

Jeszcze do Prezesa taki apel zgłoszę

Szykuj nam następną w ich imieniu proszę.



WRZESIEŃ 2012 r. Adam Maluga